6 maja 2020 r. o godzinie 17:00 odbyło się spotkanie członków ŚTG. Ze względu na pandemię i konieczność pozostania w domu, miało ono zupełnie nowy charakter: telekonferencji. Wiem, to jest trudne – wymagania sprzętowe, opanowanie nowej technologii, obsługa programu, inne przeszkody. Jednak warto podjąć wysiłek, bo jest to w tej chwili jedyna możliwość spotkania się twarzą w twarz i bezpośredniej rozmowy. Bardzo mi tego brakuje, a myślę, że nie tylko mnie, skoro już tyle czasu siedzimy zamknięci, odseparowani od siebie.
Łączymy się za pomocą kamery wideo np. w laptopie, smartfonie, tablecie, PC. Zawiadamiając o spotkaniu przysyłam link, który trzeba otworzyć i już można cieszyć się widokiem kolegów i koleżanek, rozmową. W razie problemów prosimy o kontakt, wszyscy dopiero się uczymy.
W środowym spotkaniu udział wzięło 16 osób (nie wszyscy jednocześnie, ktoś wchodził, ktoś wychodził), trwało ok. 2 godzin, czyli podobnie jak zwykle. W tym względzie nie ma żadnych limitów – rozmawiamy ile potrzebujemy. Oczywiście połączenie może być zrealizowane dla mniejszej ilości osób, dwóch, trzech, po prostu trzeba być obecnym przed komputerem w umówionym czasie. Rozmawialiśmy o przypadkach genealogicznych, śmiesznych, zaskakujących, czasem trochę tajemniczych. Na początku Franciszek podzielił się informacją o organizacji zjazdu rodzinnego, do którego przygotowania były długie i staranne. Niestety, z powodów znanych, impreza nie doszła do skutku. Następnie głos zabrał Teofil, przypominając historię generała Paulika, krewnego Lidki. Badaniami małżeństwa zainteresował się IPN, a unikatowe materiały trafiły do jego zasobów. Zbyszek zwrócił uwagę na zbieg okoliczności w stylu Metafizyki Poszukiwań Genealogicznych (cykl opowieści drukowany w Parantelach) Otóż jego przodkowie emigrowali do Ameryki na pokładzie statku Breslau, a po latach on sam zamieszkał we Wrocławiu/Breslau i bada ich losy. Kontynuując wątek podróży, Maciek opowiedział o trzynastoletnim chłopcu (w manifeście okrętowym dodał sobie lat), który samotnie wybrał się za ocean, szukając rodziców. Jego determinacja i odwaga musiały być ogromne, skoro zdołał pokonać wszystkie przeszkody i rzeczywiście rodziców odnalazł. Było to bardzo poruszające i myślę, że warto kiedyś wrócić do tematu emigracji przodków. Swoje uwagi dorzuciła też Wisia, której stryj (brat ojca) wyjechał do USA po I wojnie. Trudności w poszukiwaniu krewnych za granicą wiążą się także ze zmianami w brzmieniu ich nazwisk, wynikającymi ze specyfiki obcego języka. Takie doświadczenia ma Jadzia, Jagoda, Maciek, a pewnie też i inni. Ewa rozbawiła obecnych opowiastką o gęsiach, które pasła w dzieciństwie będąc na wakacjach i których nie dopilnowała. Na chwilę pojawiła się też Basia, informując o swoim doświadczeniu z CAW – otrzymała zamówione materiały nagrane na płytę. Do tej pory to nie było możliwe, więc warto się zainteresować bliżej ofertą CAWu. Tu Maciek dodał wiadomość z AP o nowym przepisie dotyczącym przekazywania ksiąg z USC, nie po 100/80 latach jak dotychczas lecz dopiero wówczas, gdy każdy z zawartych aktów będzie opatrzony przypiskiem o zgonie osoby, której dotyczy. Natomiast Rysio, który czas przymusowego zamknięcia wykorzystuje na porządkowanie archiwum ŚTG, przybliżył nam swoje spostrzeżenia i odkrycia. Zwrócił uwagę na niejasne fragmenty życiorysu Mariana Nowaka, naszego członka, który zmarł wiele lat temu, a jego spuścizna trafiła do ŚTG. Ponieważ tym się właśnie zajmujemy – pielęgnowaniem pamięci o ludziach, spróbujemy dowiedzieć się więcej o życiu i losach Mariana. Po pokonaniu pewnych trudności technicznych, rozmowa toczyła się wartko. Głos zabierali kolejno koledzy i koleżanki, a Maciek czuwał nad przebiegiem spotkania, przyjmując na siebie rolę moderatora. Miło było się zobaczyć, dobrze móc porozmawiać. Do następnego spotkania w czerwcu zostało trochę czasu – nic nie wskazuje, by miało odbyć się w realu, więc warto się przygotować. Zapraszam, zapraszamy, do zobaczenia.